w piatek moi sznowni sasiedzi ktorzy mieszkaja dwa pietra wyzej wyjechali na krotkie wakacje. niestety tego samego dnia rozwalila im sie cala instalacja wodna w mieszkaniu. w ten oto mily i symaptyczny sposob stracilem wode w lazience i przez ostatnich kilka dni moglem myc sie jeno w zlewie. nie musze nikogo przekonywac jakim problemem jest umycie wlasnego tylka pod kuchennym zlewem zwlaszcza jezeli w tym wszystkim przeszkadza Ci gigantyczny kran....;-) w kazym badz razie wracam sobie wczoraj poznym wieczorkiem jak Bog przykazal do domu z pracy, mysle intensywnie o zimnym piwie ktore stacjonuje w lodowce w oczekiwaniu na moje pragnienie i jakiejs kolacji (konkretnie wedzonym pstragu) gdy przed drzwiami slysze mily memu uchu szum. taki sam jaki wydaje wlaczony prysznic. radosnie otwieram wobec tego drzwi a tu chlup... w miejscu gdzie byla moja kuchnia i lazienka mam staw na ktorym mozna puszczac kaczuszki. ano ktos (nikt sie nie przyznaje) sprawdzal czy moze nie wlaczono wody. a sprawdzal w ten sposob ze odkrecil wajche prysznica i pozostawil ja w pozycji: otwarte . a gdy wlaczyli wode... fajnie nie??? reszte wieczoru spedzilem na kolanach ze szmata w dloni i wiadrem u boku. wnioski? ostatnie piec dni marzylem zeby miec z powrotem wode. duzo wody. no i dostalem czego chcialem;-)))))))))) uwazajcie wiec czego sobie zyczycie bo moze sie sprawdzic.. ps. pstraga zjadlem byl niezly
wczoraj uswiadomilem sobie jakiego mam farta w zyciu. matka mojego kumpla jest lekarzem. na oddziale u niej pracuje pewna pielegniarka, ktorej maz cierpi na pewna rzadka chorobe (cos z krzepliwoscia krwi czy cos takiego). w kazdym badz razie gosciowi musza ucinac nogi po kawalku. wpierw odcieli mu palce, nastepnie stopy, pozniej nogi do kolan. zeby bylo tragiczniej gosc kiedy byl jeszcze zdrowy pracowal jako kierowca... juz przez dwa lata nie wychodzil z domu bo wstydzi sie pokazywac na wozku... uswiadomilem sobie ze moje problemy sa po prostu nic nie warte, male i banalne. jestem zdrowy, mam za co zyc, swoje pasje, przyjaciol. reszta nie jest wazna. pewne rzeczy docenia sie kiedy sie je traci... reszta nie jest wazna