ja i kobiety
kiedy jestem z jakas niewiasta jestem wierny, kochajacy, troskliwy, oddany. sa kwiatki, oblewanie miodem i patrzenie w oczka. tyle ze przecietnie po trzech miesiacach mi mija. dlaczego? nie mam zielonego pojecia...
znajomosci te przypominaja przycisniecie pedalu gazu w samochodzie do dechy. jest szybko, potem jeszcze szybciej a nagle silnik eksploduje i resztki karoserii spadaja na wszystkich dookola.
a po paru miesiacach... wszystko zaczyna sie od poczatku. szczerze mowiac powoli zaczyna mnie to nuzyc.
za kazdym razem w przeciagu ostatniego roku pakowalem sie w uklad nie majacy szans na powodzenie.
podsumujmy:
dwa razy z mezatkami (obie sa teraz moimi swietnymi kumpelami). obie byly piekne, niewiarygodnie inteligentne o cudownym poczuciu humoru i niestety ... zajete i dzieciate
raz z kobieta ktora nie mogla pozbierac sie po rozstaniu ze swoim bylym. ze zrozumialych wzgledow nie moglem konkurowac z kims kto jest dla niej idealem wspolczesnego mezczyzny;-)))))))
raz ”strzelanie guma od majtek” z M - niewtajemniczeni niech patrza wpis nizej
a teraz nie wiem co robic z X (to ta od ”niezbyt” przyjacielskich objec w taksowce).
GSM
po goracej srodowej nocy, rozpoczela sie miedzy nami intensywna korespondencja mailowa. caly problem jednakze polega na tym ze ona kocha szalenczo swego bylego i dalaby wszystko za to zeby on do niej wrocil.
wiem, ze wystepujac w roli pocieszyciela i ocieracza lez predzej czy pozniej cos sie by z tego narodzilo. tyle, ze caly czas moim zdaniem byloby to wykorzystywanie sytuacji z mojej strony.
poza tym nie mam zamiaru byc dla nikogo nagroda pocieszenia. istnieje takze mozliwosc, ze zranilbym ja (a teraz jest szczegolnie na to podatna) i do reszty stracilaby dobre mniemanie o facetach...
czy ja nie moge wziac sie za jakas normalna, niezwiazana z zadnym facetem (ani kobieta) niewiasta??? taka, ktora nie bedzie przesladowal cien bylego ani obecnego chlopaka????